

W ogóle, bohaterowie tłumaczą sobie nawzajem jak działają różne przejawy technologii, zupełnie, jakby to był pan Andrzej, który dopiero nauczył się wysyłać smsy albo obsługiwać tableta, a nie ludzie ze świata high tech. Zresztą książka sprawia wrażenie, jakby dla autora ten pomysł był nowinką, obraca ją niejako w rękach próbując zgadnąć, którą stroną się to wkłada.

Nie wystarczy wprowadzić samego zjawiska wszczepów i chipów, żeby było futurystycznie. A tym czasem niespodzianka, bo dzieło to nie ma z cyberpunkiem nic wspólnego. To świat, w którym jednostka nic nie znaczy, a za los ogółu odpowiadają wielkie korporacje i gangi.” Zwiastuje to albo wytarte schematy gatunku, albo klasykę gatunku.

Co czytamy z tyłu na okładce? “Okryte mgłą i spowite deszczem wieżowce, wąskie, zatłoczone uliczki, pulsujące neony i wielkoformatowe reklamy dają tło rzeczywistości, w której kwitną przestępczość, nielegalny handel bronią, danymi, a nawet ludzkim ciałem.
